poniedziałek, 24 lutego 2014

Skrzyczne - Malinowska Skała 2007

Ponownie Beskid Śląski, ponownie Skrzyczne. Tym razem towarzyszyli nam Kasia i Marek – nasz syn i jego żona. Tradycyjnie był wyciąg krzesełkowy, wyjechaliśmy na szczyt, a następnie poszliśmy w kierunku Malinowskiej Skały (1152 m n.p.m.).
Nie planowaliśmy dłuższej wędrówki. Przede wszystkim trzeba było wrócić do samochodu stojącego w centrum Szczyrku. Poza tym nie wszyscy czuli się w tym dniu na tyle dobrze, żeby gdzieś dalej chodzić. My, idąc znanym już szlakiem, z niepokojem obserwowaliśmy zmiany zachodzące w drzewostanie całego pasma. Straszna tragedia spotkała te góry, zaraza niszczyła drzewa i wokół robiło się coraz bardziej pusto, wręcz goło. Na zdjęciach z kolejnych lat najlepiej widać to postępujące nieszczęście.
Na Malinowskiej Skale znajduje się wychodnia skalna o wysokości około pięciu metrów. Podczas tamtej wycieczki nie wiedzieliśmy o istnieniu innych wychodni w okolicy. Zresztą i określenie wychodnia nie było nam znane. Co oznacza ten termin? Najprostsze tłumaczenie byłoby takie: wychodnia to taka skała, która wyszła spod ziemi na powierzchnię.
Dalej, idąc przez Malinów, można dojść do Przełęczy Salmopolskiej, na Zielony Kopiec, albo na Baranią Górę. Swoją drogą szlak na Baranią ze Skrzycznego to prawdziwa uczta dla oczu. Gdyby nawet zacząć w połowie drogi, na Białym Krzyżu, to i tak jest co oglądać. My wróciliśmy na Skrzyczne, na Jaworzynę zeszliśmy niebieskim szlakiem. Nie znamy nikogo, komu te widoki na szlaku pozostały obojętne. Wszyscy bez wyjątku są zachwyceni. Te piękne góry mamy tak blisko, a dopiero od niedawna zaczęliśmy je odkrywać na nowo. Jak dziwnie się czasem w życiu układa…
Pogoda niestety zaczęła się psuć, niebo ciemniało, szybko zbliżała się burza. Na Jaworzynie wsiedliśmy więc na krzesełka i całą drogę zastanawialiśmy się, czy zdążymy przed ulewą. Do drzwi knajpki dobiegaliśmy już z pierwszymi kroplami deszczu.

































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz