niedziela, 9 marca 2014

Wielka Czantoria 2008

To był rok pod znakiem Czantorii, byliśmy na niej wielokrotnie. Niekiedy przeszliśmy się do czeskiego schroniska, a raz zeszliśmy w dół niebieskim szlakiem. Bogdan często wspinał się sam do góry. Kiedyś zgubił się w plątaninie ścieżek i jak mówi – obszedł Czantorię dookoła. Czekając zaczęłam się niepokoić i już miałam za nim dzwonić, gdy zjawił się uśmiechnięty i
zadowolony, że sobie jakoś poradził. Na szczęście ta górka nie jest aż tak wielka, bo ileż można biegać w kółko...
Na Stokłosicy obowiązkowe spojrzenie na Równicę i w dół, na Ustroń - Polanę. Siedzimy chwilę na drewnianych ławeczkach, wreszcie ruszamy na wierzchołek. To łatwy odcinek dla kogoś sprawnego. Niektórzy muszą jednak trochę się namęczyć. Po trzydziestu minutach jesteśmy na Wielkiej Czantorii (955 m n.p.m.). Jeszcze trzeba stanąć pod szlakowskazem, obejrzeć tablice edukacyjne i wejść na wieżę obserwacyjną o wysokości 29 m. Postawili ją Czesi, dzięki temu mamy przed sobą jedną z piękniejszych beskidzkich panoram. Pokonujemy 118 schodów i jesteśmy na najwyższej platformie. To piąte piętro. Podziwiamy piramidy – budynki sanatoryjne w kształcie ostrosłupów. Trochę w lewo i już widzimy Małą Czantorię, pierwszy prawdziwy szczyt, licząc od strony naszego miasta. Nie pójdziemy aż tak daleko, odwiedzamy jedynie czeską chatę i wracamy. Prawie nikogo już nie spotykamy, nawet na Stokłosicy jest pusto. Kilka osób schodzi trasą narciarską, my wygodnie siadamy na kanapie wyciągu i po raz ostatni delektujemy się widokami. Na trzeciej wycieczce decydujemy się sprawdzić niebieski szlak. Jego początek przebiegał przez gęste, wysokie zarośla i nas nie zachwycił. Dalej szliśmy leśną drogą. Z dzielnicy Poniwiec wróciliśmy do Ustronia - Polany.
Kolejność zdjęć nie jest chronologiczna ze względu na fakt, iż notatka obejmuje kilka wędrówek. Poza tym oboje robiliśmy zdjęcia i często z tego samego dnia co jakiś czas trafi się też moja fotka.
















































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz