Data wycieczki: 7-9 sierpnia
Zastanawialiśmy się nad wyjazdem do Zakopanego, gdy odezwała się niedawno poznana pani Ania, mieszkająca w Kościelisku. Okazało się, iż wynajmuje pokoje turystom. Spędziliśmy tam trzy wspaniałe dni.
Byliśmy na Gubałówce (1129 m n.p.m.), nad Morskim Okiem (1406 m n.p.m.), poszliśmy nad Czarny Staw pod Rysami (1583 m n.p.m.), w Kuźnicach odstaliśmy swoje w kolejce na Kasprowy Wierch (1987 m n.p.m.) i oczywiście przeszliśmy całe Krupówki.
Zastanawialiśmy się nad wyjazdem do Zakopanego, gdy odezwała się niedawno poznana pani Ania, mieszkająca w Kościelisku. Okazało się, iż wynajmuje pokoje turystom. Spędziliśmy tam trzy wspaniałe dni.
Byliśmy na Gubałówce (1129 m n.p.m.), nad Morskim Okiem (1406 m n.p.m.), poszliśmy nad Czarny Staw pod Rysami (1583 m n.p.m.), w Kuźnicach odstaliśmy swoje w kolejce na Kasprowy Wierch (1987 m n.p.m.) i oczywiście przeszliśmy całe Krupówki.
Z Palenicy pojechaliśmy wozami ciągniętymi przez konie. Górale dziwią się zarzutom o skrajnym przemęczaniu zwierząt. Koń pociągowy, jak to koń, jest przyzwyczajony do ciężkiej pracy. Może i tak, ale nogi rzeczywiście się im plątały z wysiłku, były potwornie zgrzane. Nad Czarny Staw szło mnóstwo osób, jednak największy tłok był przy samym schronisku nad Morskim Okiem. Do schroniska trudno było się dostać, ale udało nam się zdobyć pamiątkowe pieczątki. Na parking wracaliśmy pieszo. Wnuczek wypatrywał koni, przeskakiwał przez kamienie i wąskie strumyki, i krzycząc głośno Dałem radę! wzbudzał powszechną wesołość na szlaku. Na Kasprowym było bardzo zimno. Jak większość turystów poszliśmy na Beskid (2012 m n.p.m.) i muszę przyznać, że czułam się trochę niepewnie pośród tak wysokich gór, mając po bokach bardzo strome stoki, a pod nogami kamieniste, wąskie ścieżki. Nagle wiatr przygnał chmury. Szara, groźna ściana napływała błyskawicznie i powrót do stacji IMGW mógł być bardzo niebezpieczny. Ostatecznie pogoda się ustabilizowała, spokojnie doszliśmy do kolejki. W Zakopanem wizyta na Krupówkach, jakiegoś skrajnego tłoku nie zauważyliśmy, spacer się nam udał.
Mogę polecić nocleg w Kościelisku. Mieszkaliśmy przy ulicy Nędzy – Kubińca, w pięknym góralskim domu o nazwie TATRALA. Śniadania robiliśmy sobie sami w wielkiej kuchni, wyposażonej we wszystko, co trzeba. Tuż za płotem jadaliśmy kolacje w Góralskim Dworze. Kręcono w nim film Szpilki na Giewoncie. Danie dla dzieci, coś z kurczaka z surówkami, okazało się bardzo pożywne, smaczne, w ilości jak dla dorosłego i na dodatek tanio. Obsługa miła, nawet poczęstowano nas naleweczką własnej roboty. Taki miły gest wobec wszystkich gości. Do Kościeliska jechaliśmy przez Zawoję i dzięki temu ominęły nas wszelkie korki na drogach. Z innych uwag warto przypomnieć, iż bilet na Kasprowy Wierch można kupić w internecie. Nie pomyśleliśmy o tym przed wyjazdem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz