Przyjechaliśmy do Krakowa w samo południe. To miał być krótki wypad na lody, na obwarzanki, do sklepiku pana Mleczki, pomachać ręką trębaczowi na wieży kościoła Mariackiego i tak zwyczajnie posiedzieć chwilę na krakowskim rynku. Ot, zwyczajny letni dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz