środa, 7 października 2015

Rudy na rowerach 2015

Data: 03.10.2015 r.

Od jakiegoś czasu jeździmy  rekreacyjnie na rowerach. Pobliskie lasy rudzkie oferują rowerzystom rozległą sieć dróg, dróżek, ścieżek, leśnych duktów, przecinek, po których można jeździć cały dzień. I chyba nawet wtedy nie odwiedzi się wszystkich zakątków, nie dotrze do wszystkich atrakcji, znajdujących się w miejscowościach rozsianych gęsto wokół.



Drogi mają prawdopodobnie przeznaczenie głównie przeciwpożarowe, bo też chronić tu trzeba ogromny teren. W sierpniu 1992 roku las spłonął. To był najtragiczniejszy pożar w historii Nadleśnictwa Rudy, największy pożar lasu w Polsce oraz w całej powojennej Europie Środkowej i Zachodniej. Mieszkamy około 30 km od pożarzyska i nawet w naszym mieście czuliśmy swąd spalenizny, z balkonów widzieliśmy dym, z wiatrem docierały do nas cząstki spalonych szyszek. Ogień rozprzestrzeniał się w zastraszającym tempie, gnany wiatrem przeskakiwał po kilkaset metrów wierzchołkami drzew. Podczas walki z żywiołem ocalono wsie położone pośród lasów, nie ucierpiały także zakłady chemiczne i azotowe w Kędzierzynie-Koźlu. Niestety zaraz w pierwszym dniu zginęło  w ognistym potrzasku dwóch strażaków - kapitan Andrzej Kaczyna i Andrzej Malinowski. Z tego piekła uratowano tylko kierowcę, pana Huberta Dziedziocha.

Straty były ogromne. Ogień strawił wszystkie drzewa, zniszczona została gleba, która jednocześnie niekorzystnie zmieniła swój skład chemiczny, obniżyły się poziomy wód gruntowych. Warunki siedliskowe stały się zdecydowanie gorsze. I choć las się odradza, przede wszystkim przy pomocy człowieka, to jeszcze musi potrwać, zanim będzie taki, jak dawniej. Celem leśników jest nie tylko odbudowa lasu, ale także jego przebudowa. Chodzi o to, by rosły tu drzewa różnych gatunków i w różnym wieku oraz by zwiększyć udział drzew liściastych, które nie palą się tak łatwo. Dla przykładu sosna zawiera olejki eteryczne zapalające się już w temperaturze 50°C, gdy inne materiały leśne palą się przy 260-300°C.  Działania na terenach zdegradowanych to przedsięwzięcie na ogromną skalę. Nadal stosuje się tu nowatorskie technologie, prowadzi badania i doświadczenia z wielu dziedzin leśnictwa. W 2013 roku był kolejny pożar. Żywioł dość szybko opanowano, ale i wtedy las doznał uszczerbku.
  




W samym środku lasu, z pożaru ocalała kapliczka św. Marii Magdaleny. Okazuje się, że jest nią ta biała, niewielka budowla stojąca pod wielkim zadaszeniem. Ciężkie, toporne kłody - ławy są elementem bardzo starej, drewnianej konstrukcji. Na jednym ze słupów widnieje podobno data 1784. Jedna z legend mówi, iż w miejscu,  w którym stoi kapliczka odnaleziono córkę hrabiego z Rud, zaginioną podczas polowania. Inne podanie wyjaśnia, iż obraz w kapliczce przedstawia Marię Magdalenę, damę z zamku w Sławięcicach. Ufundowała kapliczkę jako zadośćuczynienie za swoje grzechy. W 1992 roku obraz ukradziono, wyrzuconą ramę znaleziono w pobliżu. Okoliczna ludność zamówiła nowy wizerunek Marii Magdaleny. Mówiło się wtedy, że karą za świętokradztwo może być pożar. Miesiąc po kradzieży rzeczywiście tak się stało. Czy to przypadek? W sieci można znaleźć też barwny opis odpustu w „Magdalence” z lipca 1931 roku. Zewsząd przybywali ludzie – pieszo, rowerami, bryczkami, wozami drabiniastymi, konno. Jak kto mógł. Śpiewy podczas uroczystej mszy niosły się pośród lasów. Na rozstawionych wokół straganach kupowano słodkości dla tych, którzy zostali w domach. A w leśnych, prowizorycznych knajpkach pełno było jadła i napitków rozmaitych. Pojechaliśmy do kapliczki po raz kolejny. W takim cichym  zakątku dobrze się siedzi i rozmyśla „o niczym”. Niektórzy poświęcają chwilę na modlitwę. Rowerzystom jest tu zdaje się po drodze. Przyjeżdżają sami i w grupach, i wszyscy zatrzymują się na krótki postój.



















Dalej droga prowadzi do miejscowości Tworóg Mały. My jednak zawróciliśmy do skrzyżowania. Stamtąd uliczka Krukowa dochodzi „aż do asfaltu”. Zazwyczaj wtedy skręcamy, ale dzisiaj pojechaliśmy dalej. Na przeciwpożarowe lądowisko samolotów i na groby strażaków.



Na lądowisku od razu zauważamy dwa wielkie, czerwone zbiorniki na wodę. Strażacy napełniają je przed sezonem, na wszelki wypadek. Zanim nadejdą mrozy zbiorniki się opróżnia.   





Kawałeczek za lądowiskiem trzeba skręcić w lewo. Tam znaleźliśmy pamiątkowy obelisk, krzyż i jeden grób. Nie zauważyliśmy drugiego, dowiadujemy się o nim dopiero po kilkunastu minutach.





Po drodze mijaliśmy wysoką na 35 metrów białą wieżę obserwacyjną. Wracając machamy dyżurującemu w niej pracownikowi i ku naszemu zaskoczeniu usłyszeliśmy z góry zaproszenie do wejścia. Nawet nie marzyliśmy o takiej okazji. Trochę martwimy się o rowery, ale ryzykujemy. Przemiły pan Bernard pokazał nam okolicę, usłyszeliśmy niezmiernie interesujące opowieści o lesie, o pożarze, o wieżach i pracy obserwatora. Od niego dowiadujemy się, że pożar zaczął się tu, niedaleko. I niedaleko miejsca, w którym stoi wieża zginęli ci dwaj strażacy. Rozglądamy się wokół, zalesiony teren wydaje się nie mieć końca. Widać Górę Świętej Anny, przy dobrej pogodzie podobno można dojrzeć Śnieżkę. Jest i nasza elektrownia. I Nędza - wieś, z okolicą której dziwnym trafem wiążą się nazbyt często historie podpaleń. Coś jest na rzeczy. Nadleśnictwo wyznaczyło nagrodę za pomoc w ujęciu podpalacza.





Tegoroczne lato było wyjątkowo ciepłe i suche, na szczęście las dotrwał do jesieni. Niedługo sam sobie poradzi i skończy się czas czuwania. Praca obserwatora nie jest może trudna, za to wyjątkowo odpowiedzialna. Nudzi się też samotnemu człowiekowi na tym odludziu. Podczas upałów warunki pracy są trudne, obserwator siedzi w gondoli jak w szklanym akwarium. Wypatruje dymu. Z większej odległości nie jest w stanie stwierdzić czy coś się pali, czy to tylko kurz spod lądujących helikopterów. Podstawowym narzędziem obserwatora jest specjalny kątomierz, którym namierza zadymione miejsce. Dzięki pomiarowi uzyskuje współrzędne i może je odnieść do własnego położenia. Na ścianie wisi mapa, z zaznaczonymi położeniami wież obserwacyjnych. W tych miejscach doczepione są nitki. Gdy dyżurny dostrzeże dym i wykona pomiar, układa nitkę we wskazanym kierunku. Inny obserwator dostrzeże dym pod innym kątem. Przekazując sobie dane obserwatorzy mogą wyznaczyć dość dokładnie potencjalne miejsce zagrożenia. Dowiadujemy się także, że metalowa wieża obserwacyjna „Borowiec” będzie niedługo zlikwidowana. Zdaje się, iż chodzi o zagrożenie dla pracownika podczas burz z wyładowaniami. Właśnie z tej wieży pochodzi zdjęcie mapy, wykonane przez pana Jana Psotę, a zamieszczone na stronie e-gorzyce, wraz z relacją z rodzinnej wycieczki rowerowej. Sami zapomnieliśmy o takim zdjęciu, ponieważ nagle pojawiły się pod wieżą autokary ze szkolną wycieczką i szybko trzeba było zejść na dół. Nawet na balkon wieży nie zdążyliśmy wstąpić, za to dzieci pojawiły się tam bardzo szybko. Wsiedliśmy na rowery i ruszyliśmy w dalszą drogę.



I jeszcze słowo o nazwie miejscowości. Można mieć wątpliwości, która nazwa jest prawidłowa. Park Krajobrazowy Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich – to jedna wersja. Nadleśnictwo Rudy Raciborskie – druga. Informacja o jubileuszu sanktuarium w Rudach – to wersja trzecia. Według Wikipedii nazwa zmieniała się od XIII wieku. Było między innymi: Wladislaw, Ruda, Rudden (czyt. Ruden), Rawden, Rawdin (czyt. Rauden), Rauda (czyt. Ruda), Rauden, Raudten, Groß Rauden, Rudeo (błąd pisarza lub zapis uszkodzony), a od 1945 roku Rudy (Rudy Wielkie, urzędowo, następnie potocznie: Rudy Raciborskie, obecnie Rudy). Wydaje się więc, że nazwa Rudy jest w tej chwili nazwą obowiązującą.




Źródło:

Materiały ogólnie dostępne w Internecie. Liczne artykuły o pożarze, podejmowanych działaniach, o programach edukacyjnych dla dzieci i młodzieży, o otwarciu nowych ścieżek rowerowych w lasach Nadleśnictwa Rudy Raciborskie (we współpracy z samorządami Kuźni Raciborskiej i Rybnika). Wywiad z panem Hubertem Dziedziochem w Dzienniku Zachodnim. Rozmowa z pracownikiem dyżurującym na wieży obserwacyjnej 116018. Wikipedia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz