Zamierzaliśmy wejść na Skrzyczne
niebieskim szlakiem, posilić się, odpocząć i ruszyć dalej na Malinowską Skałę,
Zielony Kopiec. Następnie przez Magurkę Wiślańską i Magurkę Radziechowską
(zielony szlak) chcieliśmy schodzić do Doliny Zimnika i Ostrego. W rezerwie był jeszcze krótszy, żółty szlak. Tak na wszelki wypadek, gdybyśmy mieli nie zdążyć.
Niestety wstaliśmy zbyt późno, do Lipowej dojechaliśmy dopiero o 11.00. Na szczęście pogoda była odpowiednia, słońce nie grzało bezpośrednio, opadów nie zapowiadano. Szło się dobrze, dość ostro pod górę. Według map mieliśmy 120-150 minut na podejście. Razem nie weszlibyśmy tak szybko. Nawet powrót w 1,5 godziny był nieosiągalny. Na dół szło się gorzej niż do góry. Te kamienie są „przykre”, jak powiedział spotkany góral. Mówił, że sam będzie wracał drogą przeciwpożarową.
Szlak zaczyna się obok hotelu ZIMNIK. Robimy zdjęcia, choć góry są lekko zamglone. Aż chce się iść wyżej, żeby zobaczyć więcej.
Pierwszy raz spotykamy w górach tablicę pamiątkową, mówiącą o nadaniu komuś hali. Obserwujemy też motyle, których jest tu wyjątkowo dużo. Poniżej rusałka pokrzywnik.
Idziemy dalej. Dojrzeliśmy jakiś poszarzały szałas, czy chatę. Bogdan podszedł bliżej i zrobił kilka zdjęć. Taka ciekawość wędrowców. Niczego nie ruszał, niczego nie zniszczył, nie wyważał zamkniętych drzwi.
Podchodzimy pod szczyt, jesteśmy blisko. Trzeba tylko wejść na drogę przeciwpożarową u góry. A później jeszcze jakieś 300 m przez las. W tym lesie złapał nas deszcz. Na szczęście nie był intensywny i dość szybko ustał
Skrzyczne po raz kolejny zdobyte. Szczytowa polana zupełnie nie jest zagospodarowana. Jakaś stara buda, stolik, ławka, dwa krzesła, prowizoryczne siedziska przy kręgu na ognisko. Trochę wyżej stoi schronisko, za nim taras widokowy, wyciąg. To wszystko. Zapomnieliśmy zabrać książeczkę na pieczątki, nie weszliśmy więc do schroniska. Pieczątkę już mamy z wcześniejszych wycieczek.
Wracamy. Wejście na szczyt zajęło nam zbyt dużo czasu, pogoda też się zmieniła, nie była pewna. Postanowiliśmy zejść kawałek drogą przeciwpożarową, a dalej znów szlakiem niebieskim. Drogą idzie się dobrze, natomiast zejście po tych kamieniach rzeczywiście do łatwych nie należało.
Tu wróciliśmy na szlak. Trochę niżej, niedaleko chaty stało zaparkowane auto. Okazuje się, że można tu podjechać właśnie ową drogą przeciwpożarową, prawdopodobnie trzeba posiadać stosowne pozwolenie. Do przejścia zostaje dosłownie kilka kroków.
Nie zatrzymujemy się, znów rozmijamy się z tempem marszu z mapy. Motyle niezmiennie urozmaicają nam wędrówkę. Poniżej czerwończyk dukacik, ten szarawy prawdopodobnie także. Wreszcie docieramy do Doliny Zimnika (Lipowa Ostre). Idziemy na parking i po dwóch godzinach jesteśmy w domu. Było super.
I dopiero po wędrówce na Rysiankę przeczytaliśmy o śladach niedźwiedzia w Dolinie Zimnika. Podobno tu bywa, podobno gdzieś zawieszono tablicę ostrzegawczą. My jej nie widzieliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz