Data: 20.08.2016 r.
Zapowiadano dobrą pogodę, ruszyliśmy więc w góry. Tym razem w Beskid Żywiecki, na Pilsko (1557 m n.p.m.).
Beskid Żywiecki jest
najwyższą grupą górską w polskich Beskidach, trzecim co do wysokości masywem w
całych Karpatach Zachodnich. Szczyty Pilska
(1557 m n.p.m.) i Babiej Góry (1725
m n.p.m.), jako jedyne w Beskidach, wyrastają ponad górną granicę lasu (powyżej
1150 m n.p.m.). Tylko na nich występuje piętrowy układ roślinności oraz
naturalne piętro kosodrzewiny w szczytowych partiach. W Beskidzie Żywieckim
bardzo duże różnice wysokości i strome stoki to norma.
Główny wierzchołek Pilska (1557 – 1577 m n.p.m.) leży po słowackiej stronie, nasze „prawie Pilsko” nazywa się Góra Pięciu Kopców (1535 - 1542 m n.p.m.). Pilsko wydaje się silnie zdewastowane. Ilość wyciągów jest tu przeogromna, stoki zniszczono, na wielkiej powierzchni nic na nich nie rośnie. Podobno poważnym problemem są osuwiska. Na szczęście widoki z licznych polan i ze szczytu rekompensują choć trochę te straty i Pilsko nadal jest wielką atrakcją turystyczną. Zimą staje się rajem dla miłośników białego szaleństwa.
W Korbielowie Kamiennej zostawiliśmy auto na parkingu przy drodze, nieco poniżej ośrodka Jontek. Ruszyliśmy na polanę Strugi (800 m n.p.m.), gdzie znajduje się dolna stacja przestarzałej kolejki z dwuosobowymi kanapami. Kolej ta pochodzi z demontażu, ale nadal dobrze służy, choć wygląda okropnie.
Wyjechaliśmy na Halę Szczawiny (1067 m n.p.m.), a tam czekała już na nas stroma jak diabli trasa narciarska. Cóż było robić, ruszyliśmy do góry. Przed nami jakiś mężczyzna truchtał sobie żwawo do przodu, ani na moment nie przystając. Spora grupa turystów dość szybko rozciągnęła się wzdłuż stoku. Dzieci w różnym wieku radziły sobie całkiem dobrze, kilka starszych osób szło wolniej, ale też dotarły na Halę Miziową (1277 m n.p.m.).
Tam rozejrzeliśmy się trochę z daleka i żółtym szlakiem poszliśmy dalej. Zdziwił nas tłok, z przodu i za nami stale kogoś było słychać, co chwila ktoś kogoś przepuszczał w wąskich przejściach. Widocznie nie wszyscy skończyli przygodę z górami przy grillu.
Wybraliśmy żółty szlak, ponieważ ktoś pisał, że jest łagodniejszy. To był dobry wybór, choć łagodniej było dopiero na końcówce. Szlak ten jest zimą okresowo zamknięty. I słusznie. Wąska, stroma, skalista ścieżka miejscami jest niebezpieczna, czasem trzeba sposobem wchodzić wyżej, inaczej się nie da. Mimo wszystko dobrze się szło skalnymi schodami, poprzerastanymi plątaniną korzeni. Szybko nabieraliśmy wysokości. Jakaś dziewczynka zawołała radośnie: To są moje najlepsze wakacje! Spodobała nam się ta mała.
Gdzieś od 1100-1400 m n.p.m. zaczął zanikać las mieszany, pojawiła się kosodrzewina. Ostatnimi drzewami liściastymi jakie widzieliśmy były jarzębiny. Wszędzie zatrzęsienie jagodowych krzewów, borówkę czarną można tu podobno zbierać przez cztery miesiące, nawet we wrześniu. To już chłodne piętro klimatyczne, spośród czterech występujących na Pilsku. Średnia temperatura dla tej wysokości to 2-4°C. Im wyżej, tym chłodniej, średnio 0-2°C. Aż tak źle nie było, ale na szczycie wiatr skłonił wielu do założenia cieplejszych okryć. Niektóre opracowania podają, iż już od Hali Miziowej zaczyna się na Pilsku strefa halnych. Większość rezerwuje halne tylko dla szczytowych partii Babiej Góry.
Idąc przez rozległe tereny kosówki przystanęliśmy na chwilę przy grobie żołnierza straży granicznej. Grób znajduje się przy samej ścieżce, na wysokości 1405 m n.p.m.
Dotarliśmy do Góry Pięciu Kopców (1543 m n.p.m.), to świetny punkt widokowy. W tym miejscu przebiega granica polsko – słowacka. Na Pilsko trzeba jeszcze iść około 15-20 minut, w stronę widocznego z daleka krzyża. Co ciekawe Słowacy oba szczyty nazywają Pilsko – to graniczne i to właściwe.
Lekko nachyloną ścieżką doszliśmy do rozległej, niemal płaskiej polany. To szczyt Pilska. Z oddali zerkała na nie Babia Góra. W słońcu błyszczało Jezioro Orawskie. Powietrze było nieco zamglone, ale i tak warto tu było przyjść. Usiedliśmy na chwilę, ciesząc oczy panoramą gór. Przyszła też pora na domowe ciasto ze śliwkami, musimy częściej zabierać taki placek w góry. Na środku polany, lekko wzniesiony, stoi polowy ołtarz. Postawili go wraz z wysokim krzyżem mieszkańcy orawskiej wsi Mutne. Proboszcz stamtąd co roku w lipcu odprawia na szczycie Pilska mszę świętą. Wokół leży trochę kamieni, rumoszu skalnego. Niektóre ktoś poukładał w stosy, wyglądają jak rzeźby.
Podczas złej pogody na szczycie Pilska można się zgubić, przed czym ostrzegają wszystkie przewodniki opracowane dla tego terenu. Pilsko to bardzo niebezpieczna góra. Pod koniec lat siedemdziesiątych i w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych wędrówki na Pilsko organizowali harcerze obozujący w Jeleśni. Ja poszłam z nimi tylko raz na Romankę. Pilsko musiało poczekać kilkadziesiąt lat. Swoją drogą ciekawe, czy wtedy, przed laty, harcerze zdobywali Pilsko właściwe, czy tylko polski szczyt? Bo schronisko na pewno widzieli inne.
Wracaliśmy czarnym szlakiem, chcieliśmy wiedzieć, jaki jest. Dobrze, że nie podchodziliśmy nim do góry. Ktoś już zdążył zmasakrować piękne muchomory skryte pod kosówką na brzegu ścieżki. Szlak prowadzi w stronę Kopca (1399 m n.p.m.), tam jest górna stacja wyciągu. Dopiero w domu sprawdziliśmy co widać poza nim. Z prawej jest Buczynka, Uszczawne Wyżnie, Uszczawne Niżnie. Z lewej Palenica. Dalej na środku Romanka, po jej prawej Majcherkowa, po lewej Martoszka. Mamy nadzieję, że dobrze odczytaliśmy te szczyty na mapie.
Zeszliśmy gdzieś do połowy stoku, a dalej na przełaj w stronę schroniska. Wszyscy schodzili bardzo wolno. Jedni na piętach, inni bokiem, każdy miał swój dobry sposób na te stromizny. Po deszczu zostaje chyba tylko zjazd na „bele czym”. Na pewno nie da się normalnie iść.
Pierwsze drewniane polskie schronisko postawiono na Hali Mizowej w 1930 roku. Piszą, że na ówczesne czasy było piękne. Pod koniec drugiej wojny światowej opustoszało, a okoliczni złodzieje rozkradli co się dało. Ostatecznie spłonęło w 1953 roku. Postanowiono wybudować nowe, wykorzystując póki co ocalałe resztki zabudowań gospodarczych.
Tymczasowe rozwiązanie przetrwało ponad pół wieku i dopiero w 2003 roku otwarto obecny, wielki obiekt. To najwyżej położone schronisko w polskich Beskidach (1330 m n.p.m.). My lubimy inne schroniska, takie z duszą, od progu zachęcające dobrym klimatem. Tu nic nie poczuliśmy, ale też nie zwiedzaliśmy innych kondygnacji. Kupiliśmy tylko widokówki, przybiliśmy pieczątki. Znów zapomnieliśmy zabrać książeczkę do tego przeznaczoną. Posiliwszy się trochę ruszyliśmy zielonym szlakiem do Korbielowa Kamiennej.
Przejście płajem jest niemal płaskie. Dalej przez łąki, pod wyciągiem, trasą narciarską – zawsze za znakami. Następnie kierowaliśmy się w stronę ośrodka Jontek, który mieliśmy po prawej ręce. Przechodząca tam droga wyprowadziła nas nad potok, poszliśmy w nim zamoczyć nogi. Woda nawet nie była zimna, ale mieliśmy problem z chodzeniem po drobnych kamyczkach. Stopy wydelikatniały w tym mieście. Ja już nie zakładałam butów, w samych mokrych skarpetkach przeszłam kilkadziesiąt metrów do samochodu. Dwie godziny jazdy i znów byliśmy w domu. Na Pilsko na pewno wrócimy.
Źródła:
- Natalia Figiel, Jan Czerwiński, Paweł Klimek: Beskid Śląski, Beskid Żywiecki, Beskid Mały. Przewodnik z górnej półki. Wydawnictwo Bezdroża, Kraków 2009.
- pl.wikipedia.org/wiki/pilsko
- halamiziowa.pl/onas
- góry-szlaki/beskidzywiecki/pilsko
oraz strona, której nie zanotowałam, ale autorzy powoływali się na poniższe opracowania - Niedźwiedź A., Figiel S.: Beskidy, Śląski i Żywiecki. Cz.1. Bielsko-Biała 1997.
- Łajczak A., Monografia masywu Pilska (Beskid Żywiecki), Kraków 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz