czwartek, 24 sierpnia 2017

Cienków – Barania Góra 2017

Data: 09.08.2017 r.

Gdy góry wołają – nie ma rady, trzeba się ruszyć z domu. Nawet się długo nie zastanawialiśmy nad wyborem kierunku. Od słowa do słowa – padło hasło Cienków. Stamtąd to już rzut kamieniem na Baranią. Aż się prosi, żeby zejść do schroniska na polanie Przysłop. A dalej, wzdłuż  Czarnej Wisełki, zamierzaliśmy dojść do Zbiornika, pójść obok niego w prawo, gdzie na parkingu w Czarnem można zostawić samochód.  Plan gotowy, plecaki spakowane. W drogę! Trasa to pętla o długości niespełna 26 km. Wędrowaliśmy znacznie dłużej niż podają mapy. Czas zleciał nam na robieniu zdjęć, podziwianiu widoków, było kilka postojów itp. Niespieszne wędrowanie ma swój urok, wyjątkowo nam pasowało w ten letni, piękny dzień.


Z parkingu pod jakimś lokalem gastronomicznym ruszyliśmy w kierunku ośrodka Leśne Domki, asfaltową dróżką wijącą się  pomiędzy zabudowaniami. Skręcając ostro w prawo po chwili dojrzeliśmy dach rancza na Cienkowie. Mijane drewniane  chatki nie były budynkami ze skansenu, ktoś w nich mieszkał. Staromodne kwiatki zapraszały, by przysiąść na ławeczce pod ścianą. Nie przeszkadzała nawet woń obornika za chałupą. Podeszliśmy na niewielki wzgórek. Warto było, bo widoki nas zachwyciły. W oddali dojrzeliśmy Zameczek Prezydenta RP.









W dali Zielony Kopiec.

W dali po lewej Jezioro Czerniańskie (Zbiornik) i Zameczek Prezydenta RP.

Zameczek Prezydenta RP. Jego odbudowę zainicjował prezydent Aleksander Kwaśniewski.

Cienków (czasem Cieńków) to ośmiokilometrowy grzbiet, z kilkoma wyraźnymi progami. Spiętrzenia noszą nazwy: Cienków Niżni (720 m n.p.m.), Cienków Postrzedni (867 m n.p.m.) i Cienków Wyżni (957 m n.p.m.). Stojąc na Cienkowie twarzą w kierunku wznoszącym, mamy po lewej stronie dolinę Malinki, z prawej zaś dolinę Czarnego.

Grzbiet pokrywają liczne polany. Wypasano na nich kiedyś owce, rozwijało się tu szałaśnictwo, pasterze w szałasach wyrabiali owcze i kozie sery. Podobno pasterskie tradycje próbuje się przywrócić. Przeczą temu jednak bacówki (szałasy, szopy) stojące przy szlaku, zamknięte na cztery spusty. Na Cienkowie organizuje się sałasy (gwarowe, inaczej szałasy) Podczas wiosennego redyku gospodarze oddają owce na wypas, dokładnie się je najpierw liczy, określa zasady późniejszych rozliczeń. Owce wypasane są tu od początku maja, przez 19-20 tygodni, w drugiej połowie września zwierzęta wracają do właścicieli. Niestety widzieliśmy tylko kilka ogolonych owieczek, pasących się w pobliskim gospodarstwie.










Po drodze zbieraliśmy jeżyny, maliny, poziomki i jagody.


Gdzieś na Cienkowie Postrzednim.






Wzdłuż całego Cienkowa biegnie żółty szlak turystyczny, prowadzący w stronę Zielonego Kopca (1152 m n.p.m.). Na końcówce szlak skręca na Gawlasi (1076 m n.p.m.), dalej idzie się na Magurkę Wiślańską (1140 m n.p.m.) i Baranią Górę (1220 m n.p.m.).


W dali Barania Góra.

Chyba już ostatnie czarne jagody (borówki). Nasza polska super żywność.



Skrzyżowanie szlaków. W lewo na Malinowską Skałę, na Skrzyczne. W prawo na Baranią Górę.



Widać nawet Jezioro Żywieckie.


Wszechobecne szutrowe drogi przeciwpożarowe niektórych denerwują. Z czasem szuter wsiąknie w mokrą glebę, nie będzie aż tak widoczny. Rozjeżdżone leśne dukty, mnóstwo suchych drzew i gołe zbocza to efekt negatywnych zmian występujących w naturalnym środowisku Beskidów. Zmiany są przede wszystkim skutkiem ingerencji człowieka. Niestety, tak to już jest, że bogaci zawsze chcą być jeszcze bogatsi. Ci, co mieli wpływ na gospodarkę lasami doszli kiedyś do wniosku, że najbardziej opłaca się mieć w nich świerki. Świetnie nadają się na meble, zawsze znajdą się na nie kupcy i odpowiednio zapłacą za surowiec. Tylko jak się wytnie wszystkie świerczki, to interes się skończy. Żeby zjeść ciastko i mieć ciastko, postanowiono nasadzić ile się da nowych świerczyn. Tak też zrobiono i wydawało się długo, że pomysł był genialny. Korniki – szkodniki powszechnie występujące w lasach, szybko się zorientowały, iż ktoś im sprezentował obfitą wyżerkę w jednym miejscu. Nie musiały latać gdzieś daleko i szukać smakowitych kąsków. Wszystko miały podane pod nos. Kto by się nie skusił, kornikom w to graj! Skrzyknęły się i dawaj wcinać ile dusza zapragnie. Mało odporne lasy świerkowe nie wytrzymały tej inwazji, zaczęły wymierać.

W pierwotnej puszczy karpackiej dominowały lasy bukowe z domieszką jodły, teraz próbuje się ten stan odtworzyć. W wielu miejscach lasy odradzają się samodzielnie. Tam, gdzie istnieje zagrożenie dla wędrowców, prowadzone są niezbędne prace. Wiele szkód wyrządzają wichury. Kilka lat temu szliśmy na Baranią Górę - wiatrołomy leżały wszędzie. Płytkie systemy korzeniowe nie utrzymały wielkich świerków uginających się pod naporem wiatru. Niektóre odcinki szlaków wyglądały jak cmentarzysko, nie można było przejść. Dzisiaj krajobraz nie jest aż tak makabryczny, choć trudno zapomnieć, że Baranią porastał las i podejścia nie było widać. Szczytowa polana też skrywała się pomiędzy drzewami. Problemy nie zniknęły, ale już coś się zmienia na lepsze i da się to zauważyć.




Przed podejściem na Gawlasi obowiązuje mnóstwo zakazów, między innymi nie wolno dalej wjeżdżać na rowerach, ani wprowadzać psów. Nas to nie dotyczyło, ale akurat rower postrzegamy jako mało inwazyjny środek lokomocji. Kłady – to prawdziwa zaraza. Jakiś grzeczny kundelek też chyba nikomu nie wadzi, przyda się taki towarzysz podczas samotnej wędrówki. Z drugiej strony mogą pieski różnie reagować na niespodziewane zdarzenia. Sami nie wiemy, co o tych ograniczeniach sądzić.

Magurka nie była oznakowana. Skąd nowicjusz ma wiedzieć, że to ona właśnie? Trochę nas to zdziwiło, bo wszędzie stało mnóstwo nowych tyczek, świeżo wymalowanych, nawet odblaskowe naklejki miały. Nie zaprzątaliśmy sobie tym długo głowy, bo Barania była tuż, tuż. Przed nami pędziły jakieś młode dziewczyny. Szybkie były, nie dostrzegliśmy ich na ścieżce prowadzącej na szczyt. Wkrótce i my tam doszliśmy, ale u samej góry przepuściliśmy wycieczkę, prawdopodobnie z kolonii. Dzieci szły zadowolone, witały się z nami jak na prawdziwych wędrowców przystało. Ucieszył nas widok tej grupy, naszym zdaniem dzieci w górach to fajna sprawa. Zastanawialiśmy się tylko, czy grupa dla bezpieczeństwa nie powinna mieć przewodnika. Nie dostrzegliśmy go nigdzie.






Kosodrzewina.



Jak na dłoni trasa na Skrzyczne.














Już prawie u celu.


Na szczycie tłoku nie było. Przysiedliśmy na drewnianych kłodach zbitych w ławki. Lubimy tu pobyć w ciszy. Widoki są wspaniałe, najlepsze oczywiście z wieży wysokiej na ponad 15 m. Pod nią znajduje się betonowy obelisk posadowiony za czasów austriackich. Zamontowano na nim nową tablicę ku pamięci polskich partyzantów.

Nie dostrzegliśmy nigdzie deseczki z nazwą szczytu, nie ma jej od dawna. Ciekawe, jaką by podawała wysokość? GPS podaje z najwyższego punktu 1258 m n.p.m. Naszą uwagę zawsze przyciąga zamglona Babia Góra. Jeśli sił starcza, każdy powinien na nią wejść. My byliśmy i nadal dumnie prężymy pierś. A co! Bystre oko wypatrzy Pilsko, Mechy, Rysiankę. No i Skrzyczne, na którym remontowany jest wyciąg. Widać też Stożek, Wielką Czantorię, Równicę i wiele, wiele więcej. Dla pewności można poszukać podpowiedzi na specjalnych tablicach zamontowanych na górnej platformie.



Wiele lat temu ta ścieżka wychodziła spośród drzew, które zasłaniały widok.








Tu prowadzi szlak do schroniska na Przysłopie.


W dali zamglona Babia Góra, Królowa Beskidów.




W partiach szczytowych Baraniej Góry występuje górnoreglowa świerczyna karpacka (prawie wyłącznie świerk pospolity), a w runie dominuje borówka czarna. Panuje tutaj trudny i surowy klimat, dlatego drzewa są niższe niż w innych miejscach. Mają poszarpane, wykrzywione korony, wyglądające czasem jak chorągiewki, które wiatr obrócił w jedną stronę.

Fotokomórki wskazują, iż te okolice odwiedzają wilki, rysie, a nawet niedźwiedzie. Tutejsze euroazjatyckie rysie mają wyraźne cętki, pędzelki na uszach i białe bokobrody. Są samotnikami i bardzo trudno je spotkać, gdyż prowadzą nocny tryb życia. Ryś potrafi wciągnąć zdobycz na drzewo.

Na południowym stoku Baraniej Góry znajdują się źródła Czarnej Wisełki. Kilka wykapów daje początek małym strumykom, które później zlewają się w główny potok. W Czarnej, Białej Wisełce i w potoku Malinka chroni się pstrąga potokowego i jego środowisko. Kiedy te trzy potoki się połączą – zaczyna się rzeka Wisła. Dokładnie - najpierw łączą się potoki Białej i Czarnej Wisełki. Następuje to w Zbiorniku Czerniańskim (Jezioro Czerniańskie). Z niego wypływają już jako jeden potok o nazwie Wisełka. Do niej wpada potok Malinka i od tego miejsca zaczyna się królowa polskich rzek. Białą Wisełkę i sławne Kaskady Rodła można podziwiać idąc na Baranią Górę niebieskim szlakiem.

Po raz pierwszy schodziliśmy do schroniska na Przysłopie. Wiodły nas połączone szlaki czerwony, niebieski i zielony. Na długim odcinku szlak czerwony nie był zaznaczony, ale odnalazł się i cała „trójca” prowadziła dalej.  Początkowe wypłaszczenie miejscami przypomina nadmorską plażę. Już po chwili  piaszczysta ścieżka zmienia się w kamienisty pas, znów piasek, ale dalej mamy do wyboru wyłącznie kamienie lub plątaninę korzeni. Trzeba iść ostrożnie, choć nachylenie nie jest zbyt wielkie. Szlak męczył nas aż do schroniska. W kilku miejscach ścieżka była wyłożona drewnianymi balami, tu i ówdzie jeszcze stała błotnista maź. W mokrych okresach można się wykąpać nieprzyjemnie, gdyż bale chyboczą się nieprzewidywalnie pod nogami.











Schronisko na polanie Przysłop (880-995 m n.p.m.) przechodzi modernizację po zmianie właściciela. Na zakupionych widokówkach przybiliśmy pieczątki, jak zwykle zapomnieliśmy, że mamy do tego specjalną książeczkę. Te widokówki to równie dobry pomysł, tylko daty trzeba pisać. Tradycyjnie kupiliśmy schroniskowe ciasto – z jagodami i truskawkami oraz drożdżowe ze serem. Było pyszne, warto się na nie skusić. Przede wszystkim jednak piliśmy, piliśmy i piliśmy… Mieliśmy ze sobą dużo wody, po drodze nabraliśmy jej jeszcze ze strumyczka. Mimo to dokuczało nam pragnienie. Gdy wróciliśmy wieczorem do samochodu, myśleliśmy o tej dodatkowej mineralnej, zachomikowanej w bagażniku.  Niby nie było typowego letniego ukropu, ale pić się chciało bez przerwy.








Po 30 minutach odpoczynku zaczęliśmy się zbierać. Nie zwiedzaliśmy innych obiektów, były nieczynne. Wrócimy tu jeszcze kiedyś, ale wcześniejszą porą, by wszystko obejrzeć dokładnie. Dawna leśniczówka, to najstarszy tutejszy budynek (1863 r.). Mieści się w nim Izba Leśna. W drugim drewnianym budynku znajduje się Muzeum Turystyki Górskiej PTTK. Obok niego stoi kapliczka Matki Boskiej Baraniogórskiej (autor: Andrzej Dziczkaniec – Bośkoc). Już kiedyś słyszeliśmy o namalowanych przez niego na szkle Panienkach Baraniogórskich. Chętnie byśmy je obejrzeli, ale jak to w życiu bywa – nie było czasu i okazji na wycieczkę do Wisły. Koniecznie musimy to nadrobić.

Poniżej schroniska szutrową drogą podjeżdżał samochód osobowy. Jeszcze niżej widoczna była szara smuga asfaltu. Można zejść tędy, ale my chcieliśmy zgodnie z zasadami – szlakiem. Czerwony szlak chwilami jest stromy i nierówny, na szczęście także krótki. Szybko doszliśmy do asfaltu i teraz czekał nas długi marsz. Licząc od schroniska GPS podaje 9 km aż do auta. Szarzało i było pewne, że dotrzemy do niego po ciemku.

Droga prowadziła cały czas  wyraźnie z górki. Szło się łatwo, ale samotny wędrowiec może się tu czuć zagubiony w mroku. Po dotarciu do Zbiornika skręciliśmy w prawo i główną drogą szliśmy aż do jej końca. Tam znów w prawo i chyba po trzystu metrach stanęliśmy przy naszym samochodziku. Według mapy gdzieś tam jest początek niebieskiego szlaku. Kiedyś staliśmy na parkingu nad rzeką, znak parkingu jest dobrze widoczny. Ale tym razem wjechaliśmy na plac naprzeciwko, po lewej stronie drogi. Jest wygodniej i bez opłat. Zmieniliśmy buty, wypiliśmy kolejną butelkę wody i pojechaliśmy do domu. Wędrówka bardzo nam się podobała.




 

Źródło:
Blog pani przyrodnik kasiadytrych.pl
barania-gora.cotg.pttk.pl
tablice edukacyjne ustawione w licznych punktach przy szlakach





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz