Data: 09.08.2017 r.
Gdy góry wołają – nie ma rady, trzeba się ruszyć z
domu. Nawet się długo nie zastanawialiśmy nad
wyborem kierunku. Od słowa do słowa – padło hasło Cienków. Stamtąd
to już rzut kamieniem na Baranią. Aż się prosi, żeby zejść do schroniska na polanie Przysłop. A dalej, wzdłuż Czarnej Wisełki, zamierzaliśmy dojść do Zbiornika,
pójść obok niego w prawo, gdzie na parkingu w Czarnem można zostawić samochód. Plan gotowy, plecaki spakowane. W drogę! Trasa
to pętla o długości niespełna 26 km. Wędrowaliśmy znacznie dłużej niż podają
mapy. Czas zleciał nam na robieniu zdjęć, podziwianiu widoków, było kilka
postojów itp. Niespieszne wędrowanie ma swój urok, wyjątkowo nam pasowało w ten
letni, piękny dzień.
Z parkingu pod jakimś
lokalem gastronomicznym ruszyliśmy w kierunku ośrodka Leśne
Domki, asfaltową dróżką wijącą się pomiędzy zabudowaniami. Skręcając ostro w
prawo po chwili dojrzeliśmy dach rancza na Cienkowie.
Mijane drewniane chatki nie były budynkami ze skansenu, ktoś w nich mieszkał.
Staromodne kwiatki zapraszały, by przysiąść na ławeczce pod ścianą. Nie
przeszkadzała nawet woń obornika za chałupą. Podeszliśmy na niewielki wzgórek. Warto
było, bo widoki nas zachwyciły. W oddali dojrzeliśmy Zameczek
Prezydenta RP.
W dali Zielony Kopiec. |
W dali po lewej Jezioro Czerniańskie (Zbiornik) i Zameczek Prezydenta RP. |
Zameczek Prezydenta RP. Jego odbudowę zainicjował prezydent Aleksander Kwaśniewski. |
Cienków (czasem Cieńków) to ośmiokilometrowy
grzbiet, z kilkoma wyraźnymi progami. Spiętrzenia noszą nazwy: Cienków Niżni (720 m n.p.m.), Cienków Postrzedni (867 m n.p.m.) i Cienków Wyżni (957 m n.p.m.). Stojąc na Cienkowie
twarzą w kierunku wznoszącym, mamy po lewej stronie dolinę
Malinki, z prawej zaś
dolinę Czarnego.
Grzbiet pokrywają liczne polany. Wypasano
na nich kiedyś owce, rozwijało się tu szałaśnictwo, pasterze w szałasach wyrabiali owcze i
kozie sery. Podobno pasterskie tradycje próbuje się przywrócić. Przeczą temu jednak bacówki
(szałasy, szopy) stojące przy szlaku, zamknięte na cztery spusty. Na Cienkowie organizuje się sałasy (gwarowe, inaczej szałasy) Podczas wiosennego redyku gospodarze oddają owce na wypas, dokładnie się je najpierw liczy, określa zasady późniejszych
rozliczeń. Owce wypasane są tu od początku maja, przez 19-20
tygodni, w drugiej połowie września zwierzęta wracają do właścicieli. Niestety
widzieliśmy tylko kilka ogolonych owieczek, pasących się w pobliskim
gospodarstwie.
Po drodze zbieraliśmy jeżyny, maliny, poziomki i jagody. |
Gdzieś na Cienkowie Postrzednim. |
Wzdłuż całego Cienkowa
biegnie żółty
szlak turystyczny, prowadzący w stronę Zielonego
Kopca (1152 m n.p.m.). Na końcówce szlak skręca na Gawlasi (1076 m n.p.m.), dalej idzie się na Magurkę
Wiślańską (1140 m n.p.m.) i Baranią Górę (1220
m n.p.m.).
W dali Barania Góra. |
Chyba już ostatnie czarne jagody (borówki). Nasza polska super żywność. |
Skrzyżowanie szlaków. W lewo na Malinowską Skałę, na Skrzyczne. W prawo na Baranią Górę. |
Widać nawet Jezioro Żywieckie. |
Wszechobecne szutrowe drogi przeciwpożarowe niektórych denerwują. Z czasem szuter
wsiąknie w mokrą glebę, nie będzie aż tak widoczny. Rozjeżdżone leśne dukty,
mnóstwo suchych drzew i gołe zbocza to efekt negatywnych zmian występujących w
naturalnym środowisku Beskidów. Zmiany są przede wszystkim skutkiem ingerencji
człowieka. Niestety, tak to już jest, że bogaci zawsze chcą być jeszcze
bogatsi. Ci, co mieli wpływ na gospodarkę lasami doszli kiedyś do wniosku, że
najbardziej opłaca się mieć w nich świerki. Świetnie nadają się na meble,
zawsze znajdą się na nie kupcy i odpowiednio zapłacą za surowiec. Tylko jak się
wytnie wszystkie świerczki, to interes się skończy. Żeby zjeść ciastko i mieć
ciastko, postanowiono nasadzić ile się da nowych świerczyn. Tak też zrobiono i wydawało się długo, że pomysł był genialny. Korniki
– szkodniki powszechnie występujące w lasach, szybko się zorientowały, iż ktoś
im sprezentował obfitą wyżerkę w jednym miejscu. Nie musiały latać gdzieś
daleko i szukać smakowitych kąsków. Wszystko miały podane pod nos. Kto by się
nie skusił, kornikom w to graj! Skrzyknęły się i dawaj wcinać ile dusza
zapragnie. Mało odporne lasy świerkowe nie wytrzymały tej inwazji, zaczęły
wymierać.
W pierwotnej puszczy karpackiej dominowały lasy bukowe z domieszką jodły, teraz próbuje się ten stan odtworzyć. W wielu miejscach lasy odradzają się samodzielnie. Tam, gdzie istnieje zagrożenie dla wędrowców, prowadzone są niezbędne prace. Wiele szkód wyrządzają wichury. Kilka lat temu szliśmy na Baranią Górę - wiatrołomy leżały wszędzie. Płytkie systemy korzeniowe nie utrzymały wielkich świerków uginających się pod naporem wiatru. Niektóre odcinki szlaków wyglądały jak cmentarzysko, nie można było przejść. Dzisiaj krajobraz nie jest aż tak makabryczny, choć trudno zapomnieć, że Baranią porastał las i podejścia nie było widać. Szczytowa polana też skrywała się pomiędzy drzewami. Problemy nie zniknęły, ale już coś się zmienia na lepsze i da się to zauważyć.
Przed podejściem na Gawlasi obowiązuje mnóstwo
zakazów, między innymi nie wolno dalej wjeżdżać na rowerach, ani wprowadzać
psów. Nas to nie dotyczyło, ale akurat rower postrzegamy jako mało inwazyjny
środek lokomocji. Kłady – to prawdziwa zaraza. Jakiś grzeczny kundelek też
chyba nikomu nie wadzi, przyda się taki towarzysz podczas samotnej wędrówki. Z
drugiej strony mogą pieski różnie reagować na niespodziewane zdarzenia. Sami
nie wiemy, co o tych ograniczeniach sądzić.
Magurka nie była oznakowana. Skąd nowicjusz ma wiedzieć, że
to ona właśnie? Trochę nas to zdziwiło, bo wszędzie stało mnóstwo nowych
tyczek, świeżo wymalowanych, nawet odblaskowe naklejki miały. Nie zaprzątaliśmy
sobie tym długo głowy, bo Barania była
tuż, tuż. Przed nami pędziły jakieś młode dziewczyny. Szybkie były, nie
dostrzegliśmy ich na ścieżce prowadzącej na szczyt. Wkrótce i my tam doszliśmy,
ale u samej góry przepuściliśmy wycieczkę, prawdopodobnie z kolonii. Dzieci
szły zadowolone, witały się z nami jak na prawdziwych wędrowców przystało. Ucieszył
nas widok tej grupy, naszym zdaniem dzieci w górach to fajna sprawa. Zastanawialiśmy się tylko, czy grupa dla bezpieczeństwa nie powinna mieć przewodnika.
Nie dostrzegliśmy go nigdzie.
Kosodrzewina. |
Jak na dłoni trasa na Skrzyczne. |
Już prawie u celu. |
Na szczycie tłoku nie było. Przysiedliśmy na
drewnianych kłodach zbitych w ławki. Lubimy tu pobyć w ciszy. Widoki są
wspaniałe, najlepsze oczywiście z wieży wysokiej na ponad 15 m. Pod nią
znajduje się betonowy
obelisk posadowiony
za czasów austriackich. Zamontowano na nim nową tablicę
ku pamięci polskich partyzantów.
Nie dostrzegliśmy nigdzie deseczki z nazwą szczytu,
nie ma jej od dawna. Ciekawe, jaką by podawała wysokość? GPS podaje z
najwyższego punktu 1258 m n.p.m.
Naszą uwagę zawsze przyciąga zamglona Babia Góra.
Jeśli sił starcza, każdy powinien na nią wejść. My byliśmy i nadal dumnie
prężymy pierś. A co! Bystre oko wypatrzy Pilsko, Mechy, Rysiankę. No i
Skrzyczne, na którym remontowany jest wyciąg. Widać też Stożek, Wielką Czantorię,
Równicę i
wiele, wiele więcej. Dla pewności można poszukać podpowiedzi na specjalnych
tablicach zamontowanych na górnej platformie.
Wiele lat temu ta ścieżka wychodziła spośród drzew, które zasłaniały widok. |
Tu prowadzi szlak do schroniska na Przysłopie. |
W dali zamglona Babia Góra, Królowa Beskidów. |
W
partiach szczytowych Baraniej Góry występuje górnoreglowa świerczyna karpacka (prawie wyłącznie świerk
pospolity), a w runie dominuje borówka
czarna. Panuje tutaj trudny i surowy klimat, dlatego drzewa są niższe niż w
innych miejscach. Mają poszarpane, wykrzywione korony, wyglądające czasem jak
chorągiewki, które wiatr obrócił w jedną stronę.
Fotokomórki
wskazują, iż te okolice odwiedzają wilki, rysie, a nawet niedźwiedzie.
Tutejsze euroazjatyckie rysie mają wyraźne cętki, pędzelki na uszach i białe
bokobrody. Są samotnikami i bardzo trudno je spotkać, gdyż prowadzą nocny tryb
życia. Ryś potrafi wciągnąć zdobycz na drzewo.
Na południowym stoku Baraniej Góry znajdują się źródła Czarnej Wisełki. Kilka wykapów
daje początek małym strumykom, które później zlewają się w główny potok. W
Czarnej, Białej Wisełce i w potoku Malinka chroni
się pstrąga potokowego i jego środowisko. Kiedy te trzy potoki się połączą
– zaczyna się rzeka Wisła. Dokładnie
- najpierw łączą się potoki Białej i Czarnej Wisełki. Następuje to w Zbiorniku Czerniańskim (Jezioro Czerniańskie). Z niego
wypływają już jako jeden potok o nazwie Wisełka.
Do niej wpada potok Malinka i od
tego miejsca zaczyna się królowa
polskich rzek. Białą Wisełkę i sławne Kaskady
Rodła można podziwiać idąc na Baranią Górę niebieskim szlakiem.
Po raz pierwszy schodziliśmy
do schroniska na Przysłopie. Wiodły
nas połączone
szlaki czerwony, niebieski i
zielony. Na długim odcinku szlak czerwony nie był zaznaczony, ale odnalazł się
i cała „trójca” prowadziła dalej. Początkowe wypłaszczenie miejscami przypomina
nadmorską plażę. Już po chwili
piaszczysta ścieżka zmienia się w kamienisty pas, znów piasek, ale dalej
mamy do wyboru wyłącznie kamienie lub plątaninę korzeni. Trzeba iść ostrożnie,
choć nachylenie nie jest zbyt wielkie. Szlak męczył nas aż do schroniska. W
kilku miejscach ścieżka była wyłożona drewnianymi balami, tu i ówdzie jeszcze
stała błotnista maź. W mokrych okresach można się wykąpać nieprzyjemnie, gdyż bale
chyboczą się nieprzewidywalnie pod nogami.
Schronisko na
polanie Przysłop (880-995 m n.p.m.) przechodzi modernizację po zmianie
właściciela. Na zakupionych widokówkach przybiliśmy pieczątki, jak
zwykle zapomnieliśmy, że mamy do tego specjalną książeczkę. Te widokówki to
równie dobry pomysł, tylko daty trzeba pisać. Tradycyjnie kupiliśmy schroniskowe
ciasto – z jagodami i truskawkami
oraz drożdżowe ze serem. Było pyszne, warto się na nie skusić. Przede wszystkim
jednak piliśmy, piliśmy i piliśmy… Mieliśmy ze sobą dużo wody, po drodze
nabraliśmy jej jeszcze ze strumyczka. Mimo to dokuczało nam pragnienie. Gdy
wróciliśmy wieczorem do samochodu, myśleliśmy o tej dodatkowej mineralnej,
zachomikowanej w bagażniku. Niby nie
było typowego letniego ukropu, ale pić się chciało bez przerwy.
Po 30 minutach
odpoczynku zaczęliśmy się zbierać. Nie zwiedzaliśmy innych obiektów, były nieczynne.
Wrócimy tu jeszcze kiedyś, ale wcześniejszą porą, by wszystko obejrzeć
dokładnie. Dawna leśniczówka, to najstarszy tutejszy budynek (1863 r.). Mieści
się w nim Izba Leśna. W drugim drewnianym budynku znajduje
się Muzeum Turystyki Górskiej
PTTK. Obok niego stoi
kapliczka Matki Boskiej
Baraniogórskiej (autor:
Andrzej Dziczkaniec – Bośkoc). Już kiedyś słyszeliśmy o namalowanych przez niego na szkle Panienkach Baraniogórskich. Chętnie byśmy
je obejrzeli, ale jak to w życiu bywa – nie było czasu i okazji na wycieczkę do
Wisły. Koniecznie musimy to nadrobić.
Poniżej schroniska
szutrową drogą podjeżdżał samochód osobowy. Jeszcze niżej widoczna była szara smuga
asfaltu. Można zejść tędy, ale my chcieliśmy zgodnie z zasadami – szlakiem. Czerwony szlak chwilami jest stromy i nierówny, na
szczęście także krótki. Szybko doszliśmy do asfaltu i teraz czekał nas długi marsz.
Licząc od schroniska GPS podaje 9 km aż do auta. Szarzało i było pewne, że dotrzemy
do niego po ciemku.
Droga prowadziła cały czas wyraźnie z górki. Szło się łatwo, ale samotny
wędrowiec może się tu czuć zagubiony w mroku. Po dotarciu do Zbiornika skręciliśmy w prawo i główną drogą szliśmy aż do jej
końca. Tam znów w prawo i chyba po trzystu metrach stanęliśmy przy naszym
samochodziku. Według mapy gdzieś tam jest początek niebieskiego szlaku. Kiedyś staliśmy na parkingu nad rzeką, znak parkingu
jest dobrze widoczny. Ale tym razem wjechaliśmy na plac naprzeciwko, po lewej
stronie drogi. Jest wygodniej i bez opłat.
Zmieniliśmy buty, wypiliśmy kolejną butelkę wody i pojechaliśmy do domu.
Wędrówka bardzo nam się podobała.
Źródło:
Blog pani przyrodnik kasiadytrych.pl
barania-gora.cotg.pttk.pl
tablice edukacyjne ustawione w licznych punktach przy
szlakach
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz